Strona główna | |||||
▲ Do góry ▲ |
Na drugą, tygodniową część urlopu wybraliśmy się do Łomnicy koło Głuszycy. Bazą była agroturystyka "Gościniec". |
To nasz pokój o dość ciekawym wystroju. |
W niedzielę po przyjeździe postanawiamy pojechać na obiad do Jedliny Zdrój. Po drodze oglądamy drewniany kościółek w Grzmiącej. |
|
Wnętrze kościółka. |
Docieramy do Pałacu Jedlinka. |
Dom Zdrojowy w Jedlinie Zdroju. |
Z obiadu niestety nic nie wyszło. Restauracja przy placu zdrojowym zarezerwowana, a w Jedlince czas oczekiwania na cokolwiek to 1,5 godz. Zamiast obiadu był rogalik i soczek w otwartym jakimś cudem w niedzielę sklepiku. |
Jedziemy na przełęcz pod Borową. Samą Borową odpuszczamy, bo byłoby chyba pół godz. pchania. |
Przy drodze z Rybnicy do Grzmiącej trafiamy na knajpkę z pstrągami. |
Trasa popołudniowej wycieczki. 29 km i ok. 620 m. podjazdów. |
W poniedziałek wybieramy się na wycieczkę przez Nową Rudę, przeł. Sokolą i Włodarz. |
Pierwszy przystanek przy zalanym kamieniołomie Kamyki. |
Miejsce jest bardzo malownicze - to widok z dołu, gdzie można dojechać samochodem. |
Bocznymi drogami z sielskimi widoczkami jedziemy w kierunku Nowej Rudy. |
Rynek i ratusz w Nowej Rudzie. |
Kościół pw. św. Barbary w Nowej Rudzie - Drogosławiu z początku XX w. zaciekawił nas ciekawą architekturą. |
W Ludwikowicach Kłodzkich zaczynamy podjazd w kierunku przeł. Sokolej, ale po drodze zatrzymujemy się na obiad w Gospodzie Harenda. |
Mieliśmy jeść tutaj, ale na googlu wyczytałem, że jest zamknięte. |
|
Po mozolnym, ale dość łagodnym podjeździe docieramy do przeł. Sokolej, gdzie zatrzymujemy się na kawę i lody. Tą drogą (w kierunku Wlk. Sowy) teraz nie będzimy jechać, ale zjedziemy nią parę dni później. |
Jedziemy Głównym Szlakiem Sudeckim (czerwonym) w kierunku Włodarza. Ten odcinek jest bardzo ładny i widokowy. |
Na tej górze w głębi można wypatrzeć wieżę - to Wielka Sowa. |
A to widok na zachód, na Góry Wałbrzyskie. |
Jola na szlaku. |
Jeśli nie jest się ekstremalistą, to zjazd spod Włodarza warto zoptymalizować, bo niektóre z wariantów mają nachylenie 25, a nawet 29 %. |
My wybraliśmy objazd Jedlińskiej Kopy zielonym i pomarańczowym szlakiem rowerowym, a potem zjazd wraz z niebieskim pieszym do Głuszycy. Powyżej sposób oznaczania szlaków rowerowych w rejonie Głuszycy. |
Trasa wycieczki - 52 km i ok. 1000 m. podjazdów. |
Na kolejną wycieczkę startujemy znów wprost z naszej bazy w kierunku Mieroszowa. Docieramy do grzbietu granicznego pod Ruprechtickim Szpiczakiem. |
Na Szpiczaka się nie wybraliśmy, bo to jakieś 130 m (w pionie) ostrego pchania. |
Dość stromą i kamienistą drogą zjeżdżamy do Sokołowska. |
Zjazd trochę łagodnieje. |
Takie tam widoczki. |
W Sokołowsku dojeżdżamy tylko do prawosławnej cerkwi św. Michała Archanioła z 1901 r. |
O ciekawej historii cerkwi opowiedział nam spotkany tam ks. Eugeniusz Cebulski. A tu można o tym poczytać: https://ekumenizm.wiara.pl/doc/708860.Historia-cudami-pisana |
Współczesny ikonostas i malowidła są dziełem ikonopisa Michała Boguckiego. |
Dalej, w kierunku Mieroszowa prowadzi zielony szlak rowerowy. Jest trochę błotnisty i "interwalowy", ale to nic, najgorsze, że w pewnym miejscu wiedzie taką ścianką o nachyleniu ok. 50%. Nawet wepchanie roweru jest zadaniem ekstremalnym. Jola z butami na płaskiej podeszwie nie dała rady - musiałem jej pomóc. |
Na przełączce pod Miłoszem szlak zarósł trawami, a pod Jatkami w ogóle został rozjechany przez drogę do zwózki drzewa, ale w końcu wydostaliśmy się na stok dla paralotniarzy. |
Dalej było już łatwo i wkrótce dotarliśmy na rynek w Mieroszowie. Ale szlaku Sokołowsko - Mieroszów przez góry nie polecamy, chyba, że z pominięciem odcinka Miłosz - Jatki. |
Po dobrym i ekstra tanim obiedzie domowym w Mieroszowie jedziemy polami do Kowalowej, omijając główną drogę. |
Docieramy ponownie - tym razem od dołu - do Sokolowska. |
Odbudową dawnego, spalonego Sanatorium dr Brehmera w Sokołowsku oraz stworzeniem w nim Międzynarodowego Laboratorium Kultury zajmuje się Fundacja Sztuki Współczesnej – In Situ, która już teraz organizuje tam wiele imprez kulturalnych. |
Z Sokołowska jedziemy ponad 5 km i ok. 250 m w górę, czerwonym rowerowym na Andrzejówkę. Podjazd jest całkiem łagodny prócz nieco ostrzejszego ostatniego odcinka. |
Schronisko na Andrzejówce. Przypadkowo zakosztowałem tu paprykowego Opata z browaru w Broumovie. Nie było złe - przeżyłem :) |
Z Andrzejówki do Łomnicy wracamy niebieskim szlakiem rowerowym. |
Trasa wycieczki - 38 km i ok. 1060 m. podjazdów. |
Po trzech dość intensywnych dniach postanawiam zrobić lżejszą wycieczkę - pętlę z Nowej Rudy szlakiem zamków i wież widokowych. |
|
Pierwszy obiekt na trasie to pałac Sarny - w ruinie oczywiście. |
Trwają jednak jakieś prace remontowe, a nawet działa kawiarenka, ale uznajemy, że za wcześnie na popas. |
Kolejny zamek, to "Kapitanowo" w Ścinawce Górnej wykupiony i remontowany przez prywatnego właściciela, który jak pisze w necie od dziecka chciał mieć zamek. :) |
Położony nieco dalej zamek Ratno raczej nie ma właściciela. Po próbach remontu i pożarze obiekt niszczeje. |
Dojeżdżamy do Wambierzyc. Barokowa bazylika Nawiedzenia NMP z pocz. XVIII w. |
Rynek w Wambierzycach. |
Wnętrze kościoła jest jakby mniej okazałe niż imponująca bryła zewnętrzna. W głównym ołtarzu znajduje się niewielka, gotycka figurka Matki Bożej. |
|
Wambierzyce - barokowa ambona. |
Po naleśnikach w miejscowej knajpce jedziemy zwiedzać dalej. Tutejsze ziemie mają charakterystyczny, czerwony kolor świadczący o zawartości związków żelaza. |
Malownicza droga prowadzi nas przez Raszków do Bożkowa. |
Jeszcze jedno ujęcie, bez Joli, która zniknęła w dali. |
Pałac w Bożkowie z XVI w. jest imponujący pod względem rozmiarów i formy. |
Niestety wstęp na teren pałacu nie jest możliwy. Obiekt jest w rękach prywatnych, a opinie na temat możliwości zwiedzania i działań właściciela dość różne i skrajne. |
Miała być wycieczka odpoczynkowa, ale wieże widokowe z jakiegoś powodu stawiają zwykle na górach. Ta znajduje się na Górze Wszystkich Świętych (648 m) - 250 m podjazdu - początek 12-14%. |
Z wieży widać kolejny cel wycieczki - Górę Świętej Anny - też z wieżą. |
Tędy sobie zjedziemy. |
Zielony szlak doprowadza do kościółka Matki Bożej Bolesnej pod szczytem. |
Szlakiem rowerowym "Dwie wieże", a końcówkę zielonym pieszym, który był optymalniejszy, zdobywamy Górę św. Anny (647 m). |
|
Widok z wieży. |
Trasa wycieczki - 49 km i ok. 740 m. podjazdów. |
W nocy z środy na czwartek padało, ranek też nie był zbyt ciekawy. W południe jedziemy więc do Wałbrzycha, a potem w Adrszpaskie Skały. |
Mamy wrażenie, że skały nieco zarosły od naszej ostatniej wizyty 20 lat temu. |
Skała „Głowa cukru”. |
|||
Zbliżamy się do Gotyckiej Bramy. |
Ten przesmyk prowadzi do Placu Słoni. |
Plac Słoni. |
|
Diabelski Most - będzie w kilku ujęciach. |
|||
To miał być Wielki Wodospad, ale wody jakoś niezbyt dużo tym razem. |
Skała nazwana "Kochankowie". |
||
Tzw. Wielka Panorama. |
Starosta i Starościna. |
Przez przesmyk zwany Mysią Dziurą nie każdy się przeciśnie. Nam się udało. |
|
Kończymy wycieczkę. Grupa skał przed wejściem do Skalnego Miasta. |
W piątek postanawiamy zdobyć na rowerach Wielką Sowę. Udaje mi się ułożyć trasę bez dojazdu autem. Początek prowadzi polną drogą do Głuszycy Górnej. |
||
Przez Osówkę docieramy do Walimia, a stąd drogą o takiej historycznej nawierzchni podjeżdżamy na przełęcz Walimską. |
4,5 km i 250 m w pionie serpentynkami pokonuje się stosunkowo łatwo. Średnie nachylenie wychodzi ok. 5,5 %. Na niektórych odcinkach jest asfalt. |
Z górnych partii drogi otwierają się widoki m.in. na Góry Wałbrzyskie. |
Przełęcz Walimska. Brakuje tu drogowskazu z unikalnym fioletowym szlakiem, którym pojedziemy. |
Jest to najłatwiejszy wariant podjazdu na Wielką Sowę - 6 km i ok. 300 m podjazdu. Jedynie końcówka jest nieco trudniejsza. |
Na horyzoncie pojawiają się Karkonosze ze Śnieżką. |
A na szczycie atmosfera pikniku. Wiaty, bufet, zakończenie jakiegoś rajdu itp. |
Panoramka z wieży widokowej. |
Ślężę trudno pomylić z jakąś inną górą. |
Szlaków mamy tu dostatek, a nawet nadmiar. |
Jarzębinki się czerwienią - jesień już blisko. |
Zjazd czerwonym pieszym na Kozie Siodło był mało rowerowy. Znaczną część sprowadzaliśmy. Z Siodła do schroniska Sowa było już lepiej - dało się jechać. Ale schronisko zamknięte. |
Odcinek schronisko Sowa - schronisko Orzeł dość wymagający (jak na nasze możliwości i sprzęt), ale przejezdny. |
Schronisko Orzeł ma piękny widok z tarasu, ale do jedzenia nie było zbyt wiele, więc jedziemy na przełęcz Sokolą. |
||
A to rzeczony widoczek. |
Taką dziurawką zjeżdża się nie najgorzej, o ile prowadzi się koła równo po złączeniu płyt. |
W znanej nam już "Karczmie pod Sową" jemy tym razem obiad. |
W Sierpnicy oglądamy drewniano-murowany kościółek. |
Za Sierpnicą zielony szlak MTB miał odejść z drogi na górkę Kobylica. Okazało się, że przebieg szlaku został zmieniony w stosunku do mapy i po pokonaniu krętego singielka wróciliśmy znów na drogę. W miejscu gdzie wg mapy szlak miał wracać na drogę nie było przejazdu lecz teren prywatny. |
Trasa wycieczki - 42 km i ok. 1000 m. podjazdów. |
W sobotę, w dniu planowanego powrotu do domu robimy jeszcze krótką, ok. 20 km pętelkę prosto z bazy. Najpierw podjeżdżamy zielonym i czerwonym szlakiem pod grzbiet graniczny. |
Jedziemy na południowy wschód mijając przełączkę pod Rarogiem i ... wypatrując grzybów. Grzybiarze wynoszą je z lasu wiadrami. |
Nam najlepiej udaje się zauważyć te czerwone :( Choć dwa spore prawdziwki też znalazłem. |
Z Góry Źródlanej zjeżdżamy do drogi 381 Głuszyca - Nowa Ruda. |
Taki luźny żwirek jest częstym zjawiskiem na szlakach i wymaga dużej ostrożności. |
|
Pod koniec trasy w Kolcach znów natknęliśmy się na zmianę przebiegu szlaku. Pojechaliśmy zgodnie z mapą i odkryliśmy powód zmiany - zniszczony mostek nad torami. Udało się jednak obejść tę przeszkodę. |
Trasa wycieczki - 23 km i ok. 420 m. podjazdów. |
Na koniec odwiedziliśmy już drugi raz łowisko pstrąga "Złota Woda" - knajpkę położoną jakieś 200 m od naszej kwatery. |
Teren jest dość rozległy, stoły i ławy rozstawione są wokół stawów. |
Na terenie łowiska jest też - na razie w dość swobodnej formie - muzeum staroci przeróżnych. |
Prócz pstrągów są też jesiotry. |
Jola zamówiła jak zwykle pstrąga, ja dla odmiany pieczony karczek. |
I tak zakończyliśmy naszą rowerową działalność w Łomnicy. |
▲ Do góry ▲ | |||||
Strona główna |