Strona główna | |||||
▲ Do góry ▲ |
Postanowiliśmy wykorzystać zapowiadaną ciepłą, ostatnią niedzielę października i zrobić ostatni odcinek Rowerowego Szlaku Orlich Gniazd. Starujemy z dworca kolejowego w Olkuszu, celem jest Kraków. Jest 8:40 wg zmienionego tej nocy czasu i na razie mglisto i zimno. |
Wyjeżdżamy z miasta i mijamy pierwszy leśny odcinek szlaku. |
Powoli rozpogadza się. Jedziemy polną, dość kamienistą drogą z Zimnodołu w stronę Zawady. |
Racławice szlak omija przyjemną, asfaltową dróżką z widokiem na Powroźnikową Skałę. |
Powroźnikowa. Szkoda, że krajobraz psują zabudowania u jej podnóża, które z trudem wyciąłem z kadru. |
Po mozolnym podjeździe drogą, docieramy do kościółka w Paczółtowicach. |
Kościół pochodzi z 1 poł. XVI w. |
Wczesnobarokowy ołtarz z gotyckim obrazem Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej z Dzieciątkiem na tle krzewu gorejącego, zwanej „Paczółtowską Panią”. |
Taki sobie widoczek jesienny. A my mijamy bez zatrzymywania się Czerną (kiedyś oglądaliśmy) i zmierzamy do Krzeszowic na kawę. |
Krzeszowice. 25 km za nami, więc wstępujemy do "Czarnej kavki" na kawkę. |
Polecamy tę kawiarenkę. Dobra kawa i ciasta, ciekawy wystrój, miła obsługa. Można też kupić obrazy, drobne rękodzieło i książki. |
Mijamy Staw Wroński za Tenczynkiem i jedziemy w stronę Rudna. |
Na zamek w Rudnie nie zajeżdżamy, bo byliśmy tam rok temu. Tu zaczyna się natomiast najładniejszy chyba fragment trasy. |
Szlak prowadzi wąskim asfaltem lub szutrem bez ruchu samochodowego przez las i na dodatek minimalnie lekko z górki. A na fotce chyba ja. Fot. Jola. |
Liście zasypały prawie całą drogę. Został tylko wąski singielek. Na drzewie znaczek naszego szlaku. Trzeba przyznać, że oznakowanie jest bardzo dobre, może z wyjątkiem krótkiego fragmentu za Olkuszem. |
Zaczyna się podjazd pod Bukową Górę. |
Szlak prowadzi śladem po lewej, ale ta "nieprzetarta" droga z prawej też kusi:) |
Zjeżdżamy do Brzoskwini. |
Za Brzoskwinią czeka nas ostatni większy podjazd. A na drodze spotykamy wycieczkę konną. |
Takie wełniaste chabazie często spotykam jesienią, ale nie wiem co to za roślina. |
Widać kościół i klasztor Kamedułów na krakowskich Bielanach. Ok. 10 km w linii prostej. |
Tam, kawałek dalej będzie krótki, techniczny podjazd po niezbyt równej, gruntowej nawierzchni. Ale udało się wyjechać bez schodzenia z roweru. |
To znów ja, a w tle Babia Góra i Pasmo Polic. Fot. Jola. |
Zjeżdżamy do Szczyglic i wstępujemy na obiad do znanej nam z innej wycieczki knajpki. |
Tym razem też jest niezłe jedzonko. |
Można stąd pooglądać samoloty startujące z Balic. |
Centrum Krakowa udaje się osiągnąć ścieżkami rowerowymi i spokojnymi uliczkami. A tu studiowała Ola. |
Skoro już jesteśmy w Krakowie, to trzeba zajrzeć na rynek, choć tłumy turystów nie ułatwiają jazdy rowerem. |
Po krótkiej wizycie na rynku jedziemy na dworzec kolejowy. Przejazd przez centrum Krakowa ułatwia fakt, że ruch jednokierunkowy na wielu uliczkach nie dotyczy rowerów. Nie jest natomiast banalne dostanie się do hali dworca, ale mamy zapas czasu i w końcu trafiamy. |
Trasa wycieczki. Było 67 km, ok. 630 m podjazdów i ok. 750 m. zjazdów. Czas brutto 7:15. Ten odcinek SOG okazał się całkiem przyjemny, choć nadal nie całkiem łatwy dla turystów z sakwami, dziećmi czy przyczepkami. |
▲ Do góry ▲ | |||||
Strona główna |